PAPIEŻ HUMORU

BŁ. JAN PAWEŁ II I I HERBATA

Ojciec Święty, gdy jeszcze jako biskup Karol Wojtyła przyjeżdżał zimą na narty do Zakopanego, lubił oglądać skoki narciarskie na Wielkiej Krokwi. Nigdy nie siedział na trybunach, lecz stał z boku, na przedzie trybun, tak aby widzieć lot skoczka z profilu.

Pewnego razu, a był wtedy podczas konkursu skoków wielki mróz, pewna kobieta rozdawała w tekturowych kubeczkach herbatę podchodzącym skoczkom i zauważyła przy barierce jakiegoś kibica narciarskiego, w skafanderku i czapeczce na głowie. Widziała, że zmarzł, bo przytupywał butami. Był bardzo przystojny, poczuła od niego sympatię. Nalała do kubka gorącej herbaty, podeszła i powiedziała:

- Napij się, synku, bo mróz po dupkach szczypie.

Kobieta była pielęgniarką. Zawsze, gdy kogoś lubiła, to bez względu na jego rangę, mówiła do niego albo „syneczku”, albo „laleńko”. Kiedyś do ministra zdrowia powiedziała: „Nałóż kapcie, laleńko” i grzecznie nałożył, gdy przyszedł obejrzeć przychodnię.

Kibic uśmiechnął się, powiedział, że z przyjemnością się napije, miło podziękował.

Kobieta do tego sympatycznego kibica miała chęć coś jeszcze powiedzieć, a raczej zakląć na mróz tak, że uszy więdną, ale przeczuł to jeden ze skoczków, odciągnął ją na bok i zapytał: „Czy wie pani, kto to jest? To jest biskup Wojtyła z Krakowa.” Na co kobieta odpowiedziała: „Gdyby ten biskup był nawet papieżem, też na mrozie w dupki by marzł i ode mnie herbatkę pił.”

Kobieta spojrzała kątem oka, jak biskup uśmiecha się. Słyszał rozmowę. Nie zrażona zawołała do niego: „Podać drugą?” Kiwnął głową. A do skoczka rzekła: „Widzisz i nie pogniewał się!”

 opr.